43-400 Cieszyn, Plac Wolności 7b +48 33 85 211 32
baner
baner
baner
 
Z filozofem, o filozofii - ale czy tylko?
Wywiad z finalistą XXXVI Olimpiady Filozoficznej - Danielem Nowakiem. Angelika Skalska: Wiemy, że uzyskałeś tytuł finalisty olimpiady filozoficznej, czego serdecznie gratulujemy. Ale… Dlaczego akurat filozofia?
Daniel Nowak: Dziękuję i przechodząc do pytania: nie będzie to może jakaś szczególnie głęboka historia, mimo że taką właśnie chciałbym stworzyć. Prawda jest taka, że pewnego razu z siostrą obejrzałem film ,,Matrix’’ i zainteresowałem się tym, co tam się dzieje - bo jak wiadomo, pojawiają się tam różne idee filozoficzne, nawiązania do różnych dzieł oraz bogata symbolika. I w sumie - właśnie tak to się zaczęło.
AS: To ciekawe. Nie podejrzewałyśmy, że za Twoją pasją kryje się jakieś dzieło kinematografii.
Oliwia Żur: A czy jest ktoś, dzięki komu postanowiłeś dogłębnie zainteresować się filozofią?
DN: Moje pogłębianie wiedzy nt. ,,Matrixa’’ idealnie pokryło się w czasie z lekcjami filozofii z Panem Czakonem. Więc, gdybym miał wskazać jedną rzecz i jedną osobę, które wpłynęły na moje zainteresowanie filozofią to byłby to ,,Matrix’’ i Pan Czakon.
AS: Miło mieć w zasięgu ręki kogoś, kto pomaga nam zgłębiać czasem tak ciężkie dziedziny, za jaką uchodzi np. wspomniana filozofia. W popkulturze często spotykamy się ze stereotypem filozofa wyglądającego jak z posągu "Myśliciel" Auguste'a Rodina. Czy tak samo wygląda to w praktyce?
DN: Warto zauważyć, że ten obraz na przestrzeni wieków się zmieniał. Na przykład filozofowie XX w. - szczególnie francuscy egzystencjaliści - byli dla ludzi kimś w rodzaju ,,gwiazd rocka” albo “współczesnych raperów’’. Potrafili robić wokół siebie duże zamieszanie, swoim zachowaniem przekraczali granice, prowokowali do myślenia, a to z kolei robiło z nich gwiazdy popkultury.
AS: Bliżej Ci do tego introwertycznego zamyślonego człowieka czy może raczej ekstrawertyzm bierze górę?
DN: Mimo, że wydaje mi się, że jestem bardziej introwertykiem, to wyrażanie moich myśli jest bardziej ekstrawertyczne. Wynika to trochę z tego, że wyrażam je dosadnie i niezbyt się wstydzę je głosić. Niektórzy wybierają bardziej przystępne słowa, a ja raczej się nie ograniczam.
OŻ: Wracając jeszcze do tematu samej olimpiady - co z etapu przygotowań bądź przebiegu olimpiady wspominasz najlepiej?
DN: Najlepiej wspominam lekcje z Panem Czakonem, które miały przygotować mnie do niektórych zagadnień, a raczej pomóc mi w powtórce, ponieważ udział w olimpiadzie brałem również rok temu. Ale to, co najbardziej z nich zapamiętałem, to to, że więcej rozmawialiśmy o zupełnie innych rzeczach niż tamte zagadnienia, bo główny temat zawsze nam uciekał. Oczywiście ostatecznie zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić, ale zawsze co najmniej dwadzieścia minut pozostawało nam na dyskusję lub kłótnie na tematy światopoglądowe.
AS: Mam wrażenie, że dużo z nas wie, jak to jest kiedy Pan Czakon się rozgada *śmiech*. Tych, którzy naszego mentora nie znają, zapewniamy, że jest on wyśmienitym mówcą.
DN: Raczej nie inaczej *śmiech*. Wrócę jeszcze do dwóch sytuacji, które zapadły mi w pamięć podczas samej olimpiady i rozbawiły nas obu. Pierwsza miała miejsce podczas II etapu, podczas którego należało napisać esej na jeden z trzech tematów. Odwołałem się do Rousseau, dosyć ciekawej osoby, która bywa dosyć kontrowersyjna w pewnych gronach. Tak też było w przypadku komisji, kiedy podobno jeden z członków wyszedł z sali, głośno mówiąc: “znowu dali tego neomarksistę Rousseau!”. Prawdopodobnie dlatego pierwsze podejście do olimpiady było nieudane *śmiech*. Ciekawie również było podczas ustnej odpowiedzi w II etapie, kiedy oznajmiłem Panu Czakonowi przed odpowiedzią, że w wylosowanym zestawie zastanę jednego z dwóch Karolów: Karola Wojtyłę albo Karola Marksa. Okazało się, że moja przepowiednia była dość trafna, ponieważ pierwsze pytanie dotyczyło właśnie Marksa.
OŻ: Marksizm bywa przewrotny, nie zagłębiając się jednak, zagadnę: jakie jest Twoje motto życiowe?
DN: Wiedziałem, że to pytanie padnie, więc miałem czas, aby się przygotować. Nie wiem, czy miałyście przyjemność oglądać najnowszy film Nolana, czyli “Oppenheimera”, ale właśnie tam pojawia się cytat, idealnie oddający moje motto życiowe. Wypowiada je postać grana przez Roberta Downey Jr’a, a brzmi to mniej więcej tak: “Amatorzy gonią za słońcem. Zostają przez nie zjedzeni. Prawdziwa władza czai się w cieniu”. Zabrzmiało to może trochę makiawelicznie *śmiech*, ale zdecydowanie wolę działać bez niepotrzebnego rozgłosu względem wszystkich moich poczynań. Im głośniej się o czymś mówi, tym większa szansa na niepowodzenie, tym boleśniejszy upadek. AS: Zabrzmiałeś jak szara eminencja szykująca dla ludzkości coś wielkiego... Powiedz proszę, który myśliciel najbardziej zapadł Ci w pamięć, przysporzył najwięcej kłopotów lub przeciwnie - jest Ci wyjątkowo bliski?
DN: W zasadzie było ich sporo. Najbardziej zapadł mi w pamięć przywołany wcześniej Machiavelli, od którego po części również się to wszystko zaczęło. Później pojawił się niejaki Fryderyk Nietzsche, który spowodował liczne dyskusje między mną a Panem Czakonem. Najwięcej problemów miałem z bardziej współczesną filozofią, która rozbija się na różne odłamy. Na przykład filozofia nauki, poruszająca tematy odnośnie tego, jaka metoda naukowa jest tak naprawdę prawdziwa i jak należy je weryfikować, to wszystko odbiega od klasycznych rozważań, jest o wiele bardziej ścisłe i przez to kojarzyło mi się z fizyką, za którą nie przepadam, oraz z matematyką, którą lubię nieco bardziej. Miałem z nią (wspomnianą przed chwilą dziedziną filozofii) problemy, ale i tak wykorzystałem ją w II etapie w jednej pracy pisemnej. Innym filozofem, który sprawiał mi problemy był Leibniz, który miał skomplikowaną - przynajmniej dla mnie na początku taką była - teorię monad, którą postaram się objaśnić, ale niczego nie obiecuję. Polega ona na tym, że świat jest właśnie zbudowany z takich substancji, które nazywamy monadami, jednakże nie można ich utożsamić z czymś fizycznym, jak atomy. Są one bardziej substancjami duchowymi, które nie stanowią jedności, jest ich wiele, ale mimo to współistnieją ze sobą i tworzą harmonię, dzięki czemu, według Leibniza, nasz świat jest najlepszym, w jakim można żyć. Musiałem przesłuchać co najmniej trzy podcasty po polsku i angielsku, żeby zrozumieć.
AS: My same mamy problem ze zrozumieniem tego, co właśnie powiedziałeś *śmiech*, więc zdecydowanie podziwiamy.
OŻ: Odchodząc od tematu filozofii - angażujesz się także w działalność kółka literackiego, zakładamy więc, że jesteś również pasjonatem literatury? Jaki jest twój ulubiony gatunek literacki/książka/autor?
DN: Tak, dobrze zakładacie, jestem także pasjonatem literatury. Kiedyś bardzo lubiłem fantasy, ale wydaje mi się, że coraz bardziej się starzeję, ponieważ lekko przejadła mi się ta formuła - wydaje mi się, że nowe wydawnictwa powtarzają stare schematy, nie wprowadzając niczego odkrywczego. Ostatnio poszedłem w kierunku literatury klasycznej i współczesnej, a co do pisarzy, preferuję tych współczesnych, np. Michela Houellebecqa, którego jestem wielkim fanem - przeczytałem chyba wszystkie jego książki, oprócz debiutanckiej. Ciekawe jest to, jak go poznałem, Pani Żołnowska wspomniała bowiem o nim na lekcji, za co jej dziękuję, bo odkryłem dosyć oryginalnego twórcę. Ostatnio czytam Harukiego Murakamiego i uważam go również za niezwykle interesującego pisarza, który balansuje na granicy rzeczywistości i fantazji, uciekając w klimaty surrealizmu lub realizmu magicznego.
AS: Jesteś w klasie maturalnej - co po Koperze? Coś związanego z filozofią, czy wręcz przeciwnie?
DN: Niestety tych, którzy liczą, że będzie to coś związanego z filozofią, muszę zawieść, ponieważ nie planuję studiować filozofii. A co do prawdziwych planów, odnosząc się do wcześniejszego pytania o motto, że prawdziwa władza chowa się w cieniu, wolę nie mówić o swoich planach, bo wtedy najczęściej się one nie spełniają, więc pozwolę sobie zachować swe policealne plany dla siebie.
OŻ: Wróćmy zatem z wyżyn intelektualnych na ziemię i powiedz nam na koniec, co jest takiego w Koperze, co zdecydowanie zabierzesz ze sobą w przyszłość i co będziesz najmilej wspominał?
DN: Wydaje mi się, że najmilej będę wspominać nauczycieli, bo mając znajomych w innych szkołach wiem, że u nich kontakt z nauczycielem jest zazwyczaj tylko i wyłącznie kwestią formalną, a w Koperze jednak jest totalnie na odwrót. Na plus jest także to, że nasi nauczyciele są niezwykle otwarci i uważni na potrzeby uczniów oraz bardzo pomocni w osiąganiu sukcesów - tu jeszcze raz dziękuję Panu Czakonowi za pomoc w przygotowaniach do olimpiady. Oczywiście, nie tylko On się angażuje, myślę, że mogę śmiało wymienić także Panią Ilonę Morcinek i projekt “Łączka” oraz Panią Magdalenę Żerdik, która popchnęła nas ku napisaniu ustawy w konkursie Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie finalnie zajęliśmy drugie miejsce w Polsce. Dziękuję także za cenne informacje, które podrzuca nam Pani Maria Mendrek na temat różnych aktywności pozaszkolnych. Dodam też, że zapamiętam również skrzypiącą podłogę na pierwszym piętrze w drodze do toalety.
AS: Faktycznie, skrzypi ona w sposób niepowtarzalny i nachalny. Jak na złość - zawsze wtedy, gdy chcemy przejść jak najciszej. A czy jest jeszcze coś, co przed zakończeniem naszego spotkania chciałbyś dodać?
DN: Wydaję mi się, że powiedziałem już więcej niż wiedziałem.
OŻ i AS: W takim razie serdecznie dziękujemy za poświęcony nam czas. Jeszcze raz gratulujemy sukcesów i życzymy powodzenia na dalszej drodze!