Roksana Bączek - człowiek z charakterem
Może pamiętacie jeszcze nasze wywiady z nauczycielami, które udostępniliśmy tu kilka miesięcy temu. Teraz w projekcie zagościła nowa idea - przybliżenie Wam uczniów o wyjątkowych osiągnięciach i talentach.
Kończymy więc cykl wywiadów przeprowadzanych w ramach "podstaw dziennikarstwa" i konutunujemy ten pomysł w nowej odsłonie - z naszej inicjatywy. I tak oto przedstawiamy Wam pierwszą ikonę - Roksanę Bączek z klasy 3c. Co wyróżniło tę dziewczynę w tłumie, to jej osiągnięcia karate. Roksana zajęła 9. miejsce w 36. Mistrzostwach Europy Karate Shotokan (czym jest shotokan dowiecie się z wywiadu). A w kumite indywidualnym kadetek jest wicemistrzynią Polski! Zapraszamy serdecznie do zagłębienia się w wywiadzie. Może uda Wam się poznać kolejną "osobę z charakterem" z Kopera ;)
M. Szczotkarz: Słowem wstępu: rozmawiamy dzisiaj z Roksaną Bączek uczennicą naszego liceum i naszą (czyli moją i A.) koleżanką z klasy. Roksi, od niedawna jesteś przewodniczącą 3C, ale wywiad z Tobą chciałybyśmy przeprowadzić głównie z powodu Twojego zamiłowania do sportu.
A. Paszek: Na wstępie chciałabym zapytać, jak się dzisiaj czujesz? Masz dobry czy raczej ciężki dzień?
R.Bączek: Dzisiaj (ze względu na pogodę, jaka panuje za oknem i jesień, która nie jest moją ulubioną porą roku) nie jest to dobry dla mnie dzień. Ale zobaczymy jak się rozwinie, bo jest dopiero poranek. Nie nastawiłam sobie budzika, więc wstałam trochę później. Ale zdążyłam!
A.P: Mamy nadzieję, że ten wywiad umili Ci chociaż trochę ten dzień. A jak minął ostatni weekend?
R.Bączek: Szczerze, nie pamiętam, ale wczoraj robiłam zdjęcia w Cieszynie, bo muszę mieć jakieś na olimpiadę. A w sobotę byłam na spacerze z mamą i upiekłam szarlotkę, a w sumie dwie: jedną dla nas, a drugą dla mojego szefa w podziękowaniu za to, że mogłam pracować przez wakacje.
M.Sz: Na olimpiadę… tę z geografii? R.Bączek: Tak, z geografii właśnie. Stwierdziłam, że chcę spróbować swoich sił, bo czemu nie. Poza tym lubię ten przedmiot.
A.P: A ta szarlotka… lubisz piec ciasta? R.Bączek: Tak, lubię piec. To jest też jedna z moich pasji, o której w sumie nikt nie wie, a jak byłam młodsza, to o wiele więcej piekłam. I miałam marzenie, żeby otworzyć swoją własną cukiernię.
A.P: Mimo że chodzimy z Tobą do klasy to nie wiedziałyśmy o tym. Pasje w życiu są bardzo ważne i warto je pielęgnować, tak jak wspomniałaś. Może chciałabyś zdradzić, jak się ona rozpoczęła?
R.Bączek: Zawdzięczam to swojej mamie, bo ona mnie tak "zajawiła" do tego. Pokazywała mi różne przepisy i ogólnie jak to wygląda, i jakoś mi się to spodobało, więc tak to się zaczęło. Poza tym bardzo lubiłam spędzać czas w kuchni, bo mogę tam tworzyć jakieś nowe rzeczy.
A.P: To ciekawe: w kuchni możesz tworzyć, ale czy kreatywność potrzebna jest w sporcie?. Czy mogłabyś nam opowiedzieć, kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z nim?
R.Bączek: To długa historia, wszystko zaczęło się, jak miałam jakieś trzy latka… albo dwa, coś takiego. Przez 12 lat chodziłam na basen - pływałam. A teraz trenuję karate od 4 lat. Osiągnęłam w nim już o wiele więcej niż w pływaniu przez lat trzy razy tyle. Np. jestem Wicemistrzynią Mistrzostw Polski. Niedawno byłam też na Mistrzostwach Świata w Portugali.
A.P: Ktoś namówił Cię do rozpoczęcia walki w tej dyscyplinie?
R.Bączek: Po części rodzice, ponieważ zauważyli, że mam taką smykałkę, żeby podchodzić i mówić: “Chcesz się bić?” (śmiech). To się zaczęło od taty, bo siedzieliśmy sobie i ja tak do taty zawsze podchodziłam i mówiłam: “Chcesz się bić?”. (To musi brzmieć teraz dosyć zabawnie.) Cieszę, że teraz trenuję karate, chociaż czasami chciałabym powrócić do pływania. Ze względu na to, że stanowiło to większość mojego życia.
A.P: A jest jeszcze jakiś sport, którego próbowałaś? Poszłaś na przykład na jakiś jeden trening i Ci się nie spodobało, więc zrezygnowałaś?
R.Bączek: Oczywiście, że tak, próbowałam znaleźć coś, co sprawia mi radość… i w sumie byłam na jednych zajęciach z tańców ludowych. Nie spodobało mi się, więc stwierdziłam, że odpada. Ale w podstawówce chodziłam też na tańce breakdance i salsę. I jakoś mnie to nie wciągnęło.. Występowałam w teatrze, było to jak miałam 8 lub 9 lat tańczyłam wtedy salsę. A i jeszcze podczas gdy pływałam, chodziłam dwa lata na aikido (jest to forma samoobrony) i było naprawdę fajnie.
A.P: O widzisz. Nie wiem, czy wiesz, ale M. mówiła, że była na jednej lekcji karate.
M.Sz: Byłam. Pamiętam tylko tyle, że nie można tak zaciskać pięści [tu pokazuje pięść zaciśniętą z kciukiem wewnątrz]. Byłam też na jednej lekcji boksu, ale sztuki walki to zdecydowanie nie mój klimat.
A.P: Jak teraz wyglądają Twoje treningi?
R.Bączek: Treningi mam trzy razy w tygodniu: poniedziałek, środa i piątek po 1,5h. I staram się także chodzić raz w tygodniu na basen.
A.P: Poniedziałek, środa, piątek to chyba optymalnie?
R.Bączek: Jest okej, chociaż czasami mam wrażenie, że jest za dużo.
A.P: Trudno jest Ci je połączyć ze szkołą i życiem codziennym?
R.Bączek: Jeżeli jest okres startów, które są praktycznie co tydzień, (na przykład teraz w październiku tak mam). Wtedy jest ciężko. Patrząc na to, że jesteśmy w trzeciej klasie, to trudno połączyć to wszystko i widzę, że oceny, jakie mam, na razie mnie nie satysfakcjonują. I wiem, że mogłabym się bardziej starać, ale jak to moi rodzice mówią: jestem zdolna, ale leń. Z czym poniekąd się zgadzam. Mimo, że jestem ambitną osobą to ciężko mi się za cokolwiek zabrać
A.P: A masz jakiś sposób na dobre rozplanowanie czasu?
R.Bączek: Nie. Jestem totalnie niezorganizowaną osobą. Po prostu, co mi przychodzi do głowy, to robię. Chciałabym to zmienić, ale jakoś nie wychodzi.
A.P: Mówiłaś, że też czasami znajdujesz czas na pieczenie. Kiedy to robisz? Zwykle przez weekend?
R.Bączek: Tak, bo wtedy mam najwięcej czasu… mimo że w weekendy staram się uczyć.
A.P: Wracając do karate. Czy to bardzo narażony na kontuzje sport?
R.Bączek: To trudne pytanie, bo jeżeli trafia się na agresywnych przeciwników, to na pewno jest. Po prostu - można kogoś podciąć i wtedy: albo jeśli ci się nie uda, to ty masz coś z kostką, albo druga osoba, jeśli źle dostanie. Można mieć też urazy nosa, np. złamania , jak się dostanie za mocno. Mi się to jeszcze na szczęście nie przytrafiło, więc cieszę się, ale myślę, że kiedyś trafię na takich zawodników z wyższej ligi, gdzie na pewno będę mieć jakieś kontuzje.
A.P: Obawiasz się tego?
R.Bączek: Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Chociaż bardziej nie, bo wiem, na jaki sport się zapisałam i z czym to się liczy, a żeby być najlepszym, to jednak nie ma przelewek.
A.P: Czyli tak podsumowując, nie miałaś jeszcze żadnej kontuzji?
R.Bączek: Nie, nie miałam.
A.P: To dobrze. W takim razie masz szczęście.
M.Sz: To jeszcze odnośnie treningów karate… Chciałybyśmy wiedzieć, czy kiedy trenuje się karate - na takim etapie jak ty, już 4 lata, tak? - ma się jakąś dietę albo konkretny zestaw ćwiczeń, które trzeba powtarzać? Czy po prostu przychodzisz na treningi i polegasz na tym, jak poprowadzi Was trener?
R.Bączek: Na pewno nie mam diety(uśmiech). Bardzo lubię słodycze, zwłaszcza czekoladę… Ale staram się tego unikać, bo widzę, jakie mam po tym problemy wewnętrzne. Więc staram się unikać słodkości. Co do ćwiczeń… kiedy miałam więcej czasu to we wtorki, czwartki i soboty robiłam jakieś ćwiczenia z YouTube’a, żeby wzmocnić swoje ciało. Teraz to raczej rzadkość, chociaż chcę do tego wrócić. A po drugie mam za dużo rzeczy na głowie. Wiem, że to głupio brzmi, ale nauka przytłacza człowieka. To, jak dużo jest teraz rzeczy do napisania, jest straszne… więc odpuściłam.
M. Sz: Swoją drogą, co do zawodów - może nie tych, na których byłaś ostatnio, ale ogólnie: to kiedy zaczęłaś jeździć na zawody, pamiętasz swoje pierwsze zawody z karate?
R. Bączek: Spróbuję sobie coś przypomnieć… Wiem, że na pierwsze zawody pojechałam chyba po dwóch latach odkąd zaczęłam trenować. Do zawodów na pewno nie możemy zaliczyć konkursów na obozie, bo to są takie… małe zawody. Ale wydaje mi się, że pierwszymi poważniejszymi zawodami mogły być te w Stargardzie albo Legnicy. Pamiętam to jak przez mgłę, nie wiem, które były wcześniej. Chociaż, chyba była to Legnica - zajęłam drugie miejsce. Miałam wtedy tylko cztery przeciwniczki. To były akurat zawody, na których jest mało osób i zawsze jest na nich mała konkurencja.
M. Sz: A przeważnie na zawodach karate walczy się z iloma przeciwnikami?
R. Bączek: To jest tak - jedne zawody są wagowe (z WKF-u*), a drugie (z Shōtōkanu**) nie są wagowe. Młodsi koledzy mają więcej przeciwników. Nawet piętnaście, dwanaście. U dziewczyn… Wydaje mi się, że dziewczyny nie są zainteresowane sportami, gdzie mogą sobie coś zrobić w twarz. Więc my mamy mało rywalek. Maksymalnie do dziesięciu, w moim przypadku do pięciu. Nigdy nie miałam więcej na zawodach wagowych.
M. Sz: Jak wyglądają przygotowania do takich zawodów? Macie wtedy częstsze treningi? Może analizujecie taktykę przeciwników?
R. Bączek: Nie, nasz trener nie zwiększa ilości treningów, robimy cały czas to samo. Jedyna różnica to to, że skupiamy się bardziej na technikach ręcznych i na dokładności, szybkości. Ostatnio, gdy wróciliśmy z zawodów, pierwszy raz odkąd chodzę na treningi, robiliśmy analizę walk. Przyniosło mi to ciekawy efekt, bo zauważyłam rzeczy, na które normalnie nie zwracałam uwagi.
M.Sz: Jeszcze z takich bardziej prywatnych spraw. Karate samo w sobie sprawia ci radość, czy traktujesz je jako drogę do czegoś większego?
R. Bączek: Z jednej strony sprawia mi radość, chociaż mam czasem myśl o tym, żeby się wypisać. Bo są chwile, kiedy jest ciężko. Ale z drugiej strony jest to droga do czegoś większego. Wydaje mi się, że idąc dalej na studia mogę to kontynuować, może wtedy wyjdzie z tego coś większego niż teraz. Chociaż teraz i tak jest już dobrze.
M.Sz: A jak to wygląda z ludźmi? Możesz powiedzieć, że dzięki karate poznałaś jakiś ludzi, czy raczej w tym sporcie nie da się nawiązać relacji z innymi?
R. Bączek: Poznałam fajnych ludzi: ze Szwajcarii, Anglii, Serbii. Cieszę się, że mam takie kontakty, bo one dają dużo w życiu. Chociażby możliwość odwiedzenia ich w ich krajach i poznania nowej kultury. Jestem osobą zamkniętą i ciężko mi pierwszej zagadać… więc cóż, tak to bywa, ale pracuję nad tym.
M.Sz: I na zakończenie. Poleciłabyś komuś ten sport, zachęcałabyś do wzięcia udziału w treningach karate?
R. Bączek: Tak, zachęcałabym i gdybym mogła, rozpowszechniałabym to. Bo to jest fajny sport, tylko nie można się bać, że się dostanie, czy że zaboli, ale to normalne, po czasie to mija. I że po pierwszym treningu wyjdzie się z siniakami. Karate jest ciekawym przeżyciem, można się wiele nauczyć, bo uczy szacunku, samodyscypliny, pewności siebie. W sumie, to, że można się bić to jedno, ale można też się obronić chociażby na ulicy, jest praktyczną dyscypliną.
M.Sz: Super! Bardzo Ci dziękujemy za poświęcony czas i rozmowę.
R. Bączek: To ja dziękuję za zaproszenie.
*WKF - World Karate Federation (Światowa Federacja Karate) **Shōtōkan - grupa stylów i organizacji karate, nazwa też wielu klubów karate w Polsce, np. Klub Karate Shotokan Legnica
M. Szczotkarz: Słowem wstępu: rozmawiamy dzisiaj z Roksaną Bączek uczennicą naszego liceum i naszą (czyli moją i A.) koleżanką z klasy. Roksi, od niedawna jesteś przewodniczącą 3C, ale wywiad z Tobą chciałybyśmy przeprowadzić głównie z powodu Twojego zamiłowania do sportu.
A. Paszek: Na wstępie chciałabym zapytać, jak się dzisiaj czujesz? Masz dobry czy raczej ciężki dzień?
R.Bączek: Dzisiaj (ze względu na pogodę, jaka panuje za oknem i jesień, która nie jest moją ulubioną porą roku) nie jest to dobry dla mnie dzień. Ale zobaczymy jak się rozwinie, bo jest dopiero poranek. Nie nastawiłam sobie budzika, więc wstałam trochę później. Ale zdążyłam!
A.P: Mamy nadzieję, że ten wywiad umili Ci chociaż trochę ten dzień. A jak minął ostatni weekend?
R.Bączek: Szczerze, nie pamiętam, ale wczoraj robiłam zdjęcia w Cieszynie, bo muszę mieć jakieś na olimpiadę. A w sobotę byłam na spacerze z mamą i upiekłam szarlotkę, a w sumie dwie: jedną dla nas, a drugą dla mojego szefa w podziękowaniu za to, że mogłam pracować przez wakacje.
M.Sz: Na olimpiadę… tę z geografii? R.Bączek: Tak, z geografii właśnie. Stwierdziłam, że chcę spróbować swoich sił, bo czemu nie. Poza tym lubię ten przedmiot.
A.P: A ta szarlotka… lubisz piec ciasta? R.Bączek: Tak, lubię piec. To jest też jedna z moich pasji, o której w sumie nikt nie wie, a jak byłam młodsza, to o wiele więcej piekłam. I miałam marzenie, żeby otworzyć swoją własną cukiernię.
A.P: Mimo że chodzimy z Tobą do klasy to nie wiedziałyśmy o tym. Pasje w życiu są bardzo ważne i warto je pielęgnować, tak jak wspomniałaś. Może chciałabyś zdradzić, jak się ona rozpoczęła?
R.Bączek: Zawdzięczam to swojej mamie, bo ona mnie tak "zajawiła" do tego. Pokazywała mi różne przepisy i ogólnie jak to wygląda, i jakoś mi się to spodobało, więc tak to się zaczęło. Poza tym bardzo lubiłam spędzać czas w kuchni, bo mogę tam tworzyć jakieś nowe rzeczy.
A.P: To ciekawe: w kuchni możesz tworzyć, ale czy kreatywność potrzebna jest w sporcie?. Czy mogłabyś nam opowiedzieć, kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z nim?
R.Bączek: To długa historia, wszystko zaczęło się, jak miałam jakieś trzy latka… albo dwa, coś takiego. Przez 12 lat chodziłam na basen - pływałam. A teraz trenuję karate od 4 lat. Osiągnęłam w nim już o wiele więcej niż w pływaniu przez lat trzy razy tyle. Np. jestem Wicemistrzynią Mistrzostw Polski. Niedawno byłam też na Mistrzostwach Świata w Portugali.
A.P: Ktoś namówił Cię do rozpoczęcia walki w tej dyscyplinie?
R.Bączek: Po części rodzice, ponieważ zauważyli, że mam taką smykałkę, żeby podchodzić i mówić: “Chcesz się bić?” (śmiech). To się zaczęło od taty, bo siedzieliśmy sobie i ja tak do taty zawsze podchodziłam i mówiłam: “Chcesz się bić?”. (To musi brzmieć teraz dosyć zabawnie.) Cieszę, że teraz trenuję karate, chociaż czasami chciałabym powrócić do pływania. Ze względu na to, że stanowiło to większość mojego życia.
A.P: A jest jeszcze jakiś sport, którego próbowałaś? Poszłaś na przykład na jakiś jeden trening i Ci się nie spodobało, więc zrezygnowałaś?
R.Bączek: Oczywiście, że tak, próbowałam znaleźć coś, co sprawia mi radość… i w sumie byłam na jednych zajęciach z tańców ludowych. Nie spodobało mi się, więc stwierdziłam, że odpada. Ale w podstawówce chodziłam też na tańce breakdance i salsę. I jakoś mnie to nie wciągnęło.. Występowałam w teatrze, było to jak miałam 8 lub 9 lat tańczyłam wtedy salsę. A i jeszcze podczas gdy pływałam, chodziłam dwa lata na aikido (jest to forma samoobrony) i było naprawdę fajnie.
A.P: O widzisz. Nie wiem, czy wiesz, ale M. mówiła, że była na jednej lekcji karate.
M.Sz: Byłam. Pamiętam tylko tyle, że nie można tak zaciskać pięści [tu pokazuje pięść zaciśniętą z kciukiem wewnątrz]. Byłam też na jednej lekcji boksu, ale sztuki walki to zdecydowanie nie mój klimat.
A.P: Jak teraz wyglądają Twoje treningi?
R.Bączek: Treningi mam trzy razy w tygodniu: poniedziałek, środa i piątek po 1,5h. I staram się także chodzić raz w tygodniu na basen.
A.P: Poniedziałek, środa, piątek to chyba optymalnie?
R.Bączek: Jest okej, chociaż czasami mam wrażenie, że jest za dużo.
A.P: Trudno jest Ci je połączyć ze szkołą i życiem codziennym?
R.Bączek: Jeżeli jest okres startów, które są praktycznie co tydzień, (na przykład teraz w październiku tak mam). Wtedy jest ciężko. Patrząc na to, że jesteśmy w trzeciej klasie, to trudno połączyć to wszystko i widzę, że oceny, jakie mam, na razie mnie nie satysfakcjonują. I wiem, że mogłabym się bardziej starać, ale jak to moi rodzice mówią: jestem zdolna, ale leń. Z czym poniekąd się zgadzam. Mimo, że jestem ambitną osobą to ciężko mi się za cokolwiek zabrać
A.P: A masz jakiś sposób na dobre rozplanowanie czasu?
R.Bączek: Nie. Jestem totalnie niezorganizowaną osobą. Po prostu, co mi przychodzi do głowy, to robię. Chciałabym to zmienić, ale jakoś nie wychodzi.
A.P: Mówiłaś, że też czasami znajdujesz czas na pieczenie. Kiedy to robisz? Zwykle przez weekend?
R.Bączek: Tak, bo wtedy mam najwięcej czasu… mimo że w weekendy staram się uczyć.
A.P: Wracając do karate. Czy to bardzo narażony na kontuzje sport?
R.Bączek: To trudne pytanie, bo jeżeli trafia się na agresywnych przeciwników, to na pewno jest. Po prostu - można kogoś podciąć i wtedy: albo jeśli ci się nie uda, to ty masz coś z kostką, albo druga osoba, jeśli źle dostanie. Można mieć też urazy nosa, np. złamania , jak się dostanie za mocno. Mi się to jeszcze na szczęście nie przytrafiło, więc cieszę się, ale myślę, że kiedyś trafię na takich zawodników z wyższej ligi, gdzie na pewno będę mieć jakieś kontuzje.
A.P: Obawiasz się tego?
R.Bączek: Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Chociaż bardziej nie, bo wiem, na jaki sport się zapisałam i z czym to się liczy, a żeby być najlepszym, to jednak nie ma przelewek.
A.P: Czyli tak podsumowując, nie miałaś jeszcze żadnej kontuzji?
R.Bączek: Nie, nie miałam.
A.P: To dobrze. W takim razie masz szczęście.
M.Sz: To jeszcze odnośnie treningów karate… Chciałybyśmy wiedzieć, czy kiedy trenuje się karate - na takim etapie jak ty, już 4 lata, tak? - ma się jakąś dietę albo konkretny zestaw ćwiczeń, które trzeba powtarzać? Czy po prostu przychodzisz na treningi i polegasz na tym, jak poprowadzi Was trener?
R.Bączek: Na pewno nie mam diety(uśmiech). Bardzo lubię słodycze, zwłaszcza czekoladę… Ale staram się tego unikać, bo widzę, jakie mam po tym problemy wewnętrzne. Więc staram się unikać słodkości. Co do ćwiczeń… kiedy miałam więcej czasu to we wtorki, czwartki i soboty robiłam jakieś ćwiczenia z YouTube’a, żeby wzmocnić swoje ciało. Teraz to raczej rzadkość, chociaż chcę do tego wrócić. A po drugie mam za dużo rzeczy na głowie. Wiem, że to głupio brzmi, ale nauka przytłacza człowieka. To, jak dużo jest teraz rzeczy do napisania, jest straszne… więc odpuściłam.
M. Sz: Swoją drogą, co do zawodów - może nie tych, na których byłaś ostatnio, ale ogólnie: to kiedy zaczęłaś jeździć na zawody, pamiętasz swoje pierwsze zawody z karate?
R. Bączek: Spróbuję sobie coś przypomnieć… Wiem, że na pierwsze zawody pojechałam chyba po dwóch latach odkąd zaczęłam trenować. Do zawodów na pewno nie możemy zaliczyć konkursów na obozie, bo to są takie… małe zawody. Ale wydaje mi się, że pierwszymi poważniejszymi zawodami mogły być te w Stargardzie albo Legnicy. Pamiętam to jak przez mgłę, nie wiem, które były wcześniej. Chociaż, chyba była to Legnica - zajęłam drugie miejsce. Miałam wtedy tylko cztery przeciwniczki. To były akurat zawody, na których jest mało osób i zawsze jest na nich mała konkurencja.
M. Sz: A przeważnie na zawodach karate walczy się z iloma przeciwnikami?
R. Bączek: To jest tak - jedne zawody są wagowe (z WKF-u*), a drugie (z Shōtōkanu**) nie są wagowe. Młodsi koledzy mają więcej przeciwników. Nawet piętnaście, dwanaście. U dziewczyn… Wydaje mi się, że dziewczyny nie są zainteresowane sportami, gdzie mogą sobie coś zrobić w twarz. Więc my mamy mało rywalek. Maksymalnie do dziesięciu, w moim przypadku do pięciu. Nigdy nie miałam więcej na zawodach wagowych.
M. Sz: Jak wyglądają przygotowania do takich zawodów? Macie wtedy częstsze treningi? Może analizujecie taktykę przeciwników?
R. Bączek: Nie, nasz trener nie zwiększa ilości treningów, robimy cały czas to samo. Jedyna różnica to to, że skupiamy się bardziej na technikach ręcznych i na dokładności, szybkości. Ostatnio, gdy wróciliśmy z zawodów, pierwszy raz odkąd chodzę na treningi, robiliśmy analizę walk. Przyniosło mi to ciekawy efekt, bo zauważyłam rzeczy, na które normalnie nie zwracałam uwagi.
M.Sz: Jeszcze z takich bardziej prywatnych spraw. Karate samo w sobie sprawia ci radość, czy traktujesz je jako drogę do czegoś większego?
R. Bączek: Z jednej strony sprawia mi radość, chociaż mam czasem myśl o tym, żeby się wypisać. Bo są chwile, kiedy jest ciężko. Ale z drugiej strony jest to droga do czegoś większego. Wydaje mi się, że idąc dalej na studia mogę to kontynuować, może wtedy wyjdzie z tego coś większego niż teraz. Chociaż teraz i tak jest już dobrze.
M.Sz: A jak to wygląda z ludźmi? Możesz powiedzieć, że dzięki karate poznałaś jakiś ludzi, czy raczej w tym sporcie nie da się nawiązać relacji z innymi?
R. Bączek: Poznałam fajnych ludzi: ze Szwajcarii, Anglii, Serbii. Cieszę się, że mam takie kontakty, bo one dają dużo w życiu. Chociażby możliwość odwiedzenia ich w ich krajach i poznania nowej kultury. Jestem osobą zamkniętą i ciężko mi pierwszej zagadać… więc cóż, tak to bywa, ale pracuję nad tym.
M.Sz: I na zakończenie. Poleciłabyś komuś ten sport, zachęcałabyś do wzięcia udziału w treningach karate?
R. Bączek: Tak, zachęcałabym i gdybym mogła, rozpowszechniałabym to. Bo to jest fajny sport, tylko nie można się bać, że się dostanie, czy że zaboli, ale to normalne, po czasie to mija. I że po pierwszym treningu wyjdzie się z siniakami. Karate jest ciekawym przeżyciem, można się wiele nauczyć, bo uczy szacunku, samodyscypliny, pewności siebie. W sumie, to, że można się bić to jedno, ale można też się obronić chociażby na ulicy, jest praktyczną dyscypliną.
M.Sz: Super! Bardzo Ci dziękujemy za poświęcony czas i rozmowę.
R. Bączek: To ja dziękuję za zaproszenie.
*WKF - World Karate Federation (Światowa Federacja Karate) **Shōtōkan - grupa stylów i organizacji karate, nazwa też wielu klubów karate w Polsce, np. Klub Karate Shotokan Legnica