43-400 Cieszyn, Plac Wolności 7b +48 33 85 211 32
baner
baner
baner
 
Kryzys relacyjny społeczeństwa globalnego
Po raz kolejny chcielibyśmy Wam przedstawić tekst uczestników zajęć dziennikarskich. Tym razem będzie to autorski projekt Angeliki Skalskiej, która pragnie zaprosić Was do refleksji na temat relacji międzyludzkich. Zapraszamy do lektury.
* Załączone do reportażu dzieło o tytule “waiting on time square” pochodzi od autora: Philipa Barlow’a.
Kryzys relacyjny społeczeństwa globalnego
Połowa października. Jesienne liście, wszechobecny ziąb, intensywna wilgotność powietrza i przenikliwy wiatr. Wychodzę na ulicę z tego samego powodu, co każdy o tej porze roku. Z poczucia obowiązku. Szczerze mówiąc, to chyba jedyne, co ostatnio wiedzie nas w te same, znajome, a jednak nadal tak obce, miejsca. Dlaczego? Przechodzimy tymi samymi ścieżkami być może drugi, dwudziesty, a może tysięczny raz w tym miesiącu. Uwięzieni w jednym świecie, w jednym kraju, w jednym mieście, na jednej ulicy bądź w jednym budynku. Żyjemy w wolnym kraju, w czasach, w których wiele rzeczy nie należy do niemożliwych, a jednak coś nas zniewoliło. Za każdym razem, gdy wychodzę na ulicę w taki dzień jak dziś, oddaje się obserwacji. Ponury mężczyzna z parasolką, mijająca go szybko i bez słowa kobieta w kapeluszu, a tuż obok nich dziecko biegnące do szkoły, aby nie spóźnić się na pierwszą lekcję. Dziecko trąca przypadkowo ramieniem mężczyznę. Cisza. Nie padają nawet bezgłośne, proste przeprosiny. Dziecko biegnie dalej, mężczyzna spaceruje w zamyśleniu, kobieta już dawno zniknęła za rogiem ulicy. Trzy różne osoby, trzy różne życia, trzy różne rodzaje problemów i emocji. Co ich łączy? Coś, z czego nie zdają sobie zupełnie sprawy, coś na tyle aktualnie normalnego, że nawet już nikomu nie przeszkadza.
Ludzie zapytani o ciszę i kryzys relacji międzyludzkich w mieście zdają się niesamowicie zszokowani. Ich oczy nagle nabierają blasku, który być może oznacza, że otworzono w ich umyśle drzwi, do których klucz zawieruszył się na starym strychu, na którym podobno straszy. Nikt więc nawet się do nich nie zbliżał. Wskutek zwielokrotnionego braku zainteresowania - drzwi te okryły się pajęczyną, której nikt za żadną cenę nie chce dotykać, aby się nie zbrudzić. Problemów naszego społeczeństwa jest wiele, jednak problem zaniku i kryzysu relacji międzyludzkich jest odrzucany w kąt, jakby był nie do rozwiązania, nasza nowa codzienność czy może kolejna niewygoda dla władzy? A może to tylko nasze lenistwo, które mówi, że to przecież coś, co zupełnie nas nie dotyczy? Przecież mamy znajomych, utrzymujemy z nimi kontakty i raz w miesiącu wychodzimy z nimi na pizzę i kręgle.
Człowiek, jak mawiał Arystoteles, to "zoon politicon", co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "zwierzę polityczne", a w dalszym - "istotę społeczną". W samej tej definicji zawiera się cała istota tego, co dla nas, nie w pełni uświadomione, a najważniejsze - kontakt z drugim człowiekiem. Szeroko obserwowanym zjawiskiem w naszym społeczeństwie jest jednak konsumpcjonizm i pęd za zarobkami czy innymi dobrami doczesnymi, które w sposób idealny odwracają naszą uwagę przysłaniając to, co naprawdę było i będzie dla nas najważniejsze z psychologicznego punktu widzenia. To niesamowicie krzywdzące dla nas samych, że tak mało uwagi poświęcamy własnemu otoczeniu i nawet tego nie dostrzegamy.
Wszyscy gdzieś pędzimy, za sukcesem, za podwyżką w pracy, za kolejną sprawą do załatwienia. Jesteśmy przebodźcowani. Miliony reklam, powiadomień oraz wiadomości, które często są sprzeczne i mało zsyntetyzowane. Nie trafiają w sedno i na około przekazują nam treść tak, że sami nie wiemy, w co tak naprawdę wierzyć, a co jest tylko głupią sztuczką redaktorską. Przez natłok informacji zmagamy się z problemami z decyzyjnością, rozproszeniem oraz zmęczeniem, które coraz bardziej nie zachęca do interakcji z drugim człowiekiem. Pamięć robocza naszego mózgu jest na tyle przepełniona, że i nasze skupienie na jakiejkolwiek rozmowie nie jest wystarczające. Już po kilku sekundach często zapominamy, o czym rozmawialiśmy.
Do problemu przebodźcowania, który łączy się z relacyjnym kryzysem XXI w., dochodzi problem internetowych znajomości, które stają się ważniejsze i przysłaniają to, co naprawdę ważne - problemy i ludzi wokół nas. Część z nas ma coraz większe trudności z nawiązywaniem interakcji w życiu codziennym lub przez pochłaniające media - posiada na nie coraz mniej czasu, co bardzo negatywnie rzutuje na współpracę, podstawowe wartości i rozwój społeczeństwa obywatelskiego, gdzie stwarzamy jedynie ,,kolekcję’’ znajomych czy siatkę kontaktów zamiast głębszych relacji, które tak potrzebne są nam do prawidłowego rozwoju osobistego oraz duchowego. W wielu przypadkach już nie wiemy, co to przyjaźń czy prawdziwa miłość. Żyjemy schematami, które pokazały nam nowe realia i ani myślimy wracać do starych przyzwyczajeń ludzkości.
Czy jednak jest dla nas jakikolwiek ratunek? Czy w perspektywie lat jest możliwe, abyśmy uwolnili się spod jarzma milczenia, wiecznej gonitwy i relacyjnego chaosu?
Wychodzę znów na tę samą ulicę, zerkam przelotnie na przestrzeń wokół mnie i… spotykam Ciebie. Uśmiecham się od ucha do ucha, wiem już bowiem, że na te pytania jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź. “Nie wiem”. Wiem jedynie, że to właśnie TY jesteś lekiem na znieczulicę i kryzys relacji międzyludzkich. Tak, właśnie ty! I Twój znajomy, pani w kapeluszu siedząca obok was w autobusie, i pan rozmawiający przez telefon po drugiej stronie szyby - wszyscy ci, których spotykasz w drodze do swojego celu. Zamień z nimi słowo. Jedno, może dwa. Trzy dni później zamienicie aż trzy, a za tydzień może przerzucicie się na uprzejme zdania. Wiem jeszcze jedno. Wiem, że tylko od nas zależy, jaka będzie przyszłość i czy moje “nie wiem” zamieni się w “oczywiście”. To od nas zależy, czy pogrążymy się w smutku, zapomnimy o ludziach dookoła i wlepimy nasze spojrzenia w worek z dolarami czy najnowsze technologie. Wszystko spoczywa na naszych barkach. Wejdźmy w to razem jako społeczność Cieszyna, Opola czy Białegostoku. Jako społeczność polska, francuska czy indyjska. To nie ma większego znaczenia, bo wszystkich nas łączy jedna i ta sama sprawa, jeden i ten sam problem, który należy nareszcie rozwiązać. Pokonajcie swoje własne bariery, każdy z osobna. Jeśli nie zaczniemy zmian od samych siebie - nigdy nie osiągniemy celu. Pokażcie, więc swoją postawą, że warto rozmawiać i w efekcie czasem usłyszeć “Dzień dobry” na ulicy. Przeskoczcie ten wyimaginowany mur, który tworzyliśmy przez tyle lat. Ba, zniszczcie go doszczętnie, aby nie został po nim ślad. A później usiądźcie i w spokoju zaobserwujcie widoki, jakie rozpościerają się przed wami. Nie spieszcie się. Nie spoglądajcie nerwowo na zegarek. Odetchnijcie pełną piersią. Niech utworzy się miejsce na coś nowego. Coś pięknego, co dopiero się narodzi.