43-400 Cieszyn, Plac Wolności 7b +48 33 85 211 32
baner
baner
baner
 
Dziennikarstwo w Koperze
Większość z Was z pewnością zna ze szkolnych korytarzy zawsze szeroko uśmiechniętego fana kolorowych koszul i wspaniałego nauczyciela wiedzy o społeczeństwie – Pana Dawida Czakona, którego osobę przybliżymy Wam w dzisiejszym wywiadzie. Przeprowadzony został on przez Angelikę Skalską oraz Oliwię Żur z klasy 3c.
AS, OŻ: Zapraszamy do lektury!
OŻ: Czy od razu wiedział Pan, że chciałby zostać nauczycielem?
DC: Nie, w ogóle nie było to w spektrum moich zainteresowań (śmiech). Skończyłem technikum, popularną Rolibudę! Choć technikum to przede wszystkim przedmioty ścisłe i zawodowe to moją mocną stroną i strefę zainteresowań stanowiły od początku przedmioty humanistyczne. Natomiast jeżeli chodzi o pracę w szkole, to w technikum, czy nawet, gdy zaczynałem studia pedagogiczne, nie myślałem o tym, że zostanę nauczycielem. Swoje plany wiązałem raczej z resocjalizacją. Dopiero na trzecim roku studiów zacząłem myśleć o szkole na poważnie, a przekonały mnie do tego praktyki, które mieliśmy zrealizować. Odbyłem je w gimnazjum w Goleszowie, spodobało mi się, połknąłem bakcyla. Później trochę zbieg okoliczności sprawił, że na piątym roku, kiedy uczęszczałem na seminarium magisterskie, dowiedziałem się, że w liceum w Wiśle szukają wolontariuszy, którzy chcieliby prowadzić zajęcia z etyki. Z racji tego, że do Wisły z Goleszowa nie jest zbyt daleko, zgodziłem się. No i tak się jakoś to wszystko potoczyło, że do tej pory w niej pracuję. Najpierw praca w Stalmachu i Osuchu, a teraz w dwóch fantastycznych szkołach – w Koperniku i Szybinie.
AS: A co jeśli nie nauczyciel?
DC: Hmm, praca w szkole sprawia mi wiele satysfakcji. Cieszę się, że mogę na co dzień spotykać się z młodymi ludźmi. A każdy dzień jest inny, przynosi nowe wyzwania, oczywiście różnie bywa, czasem z górki, czasem pod górę, ale ta praca sprawia dużo radości i jestem zadowolony, że mogę z Wami pracować. Choć nie ukrywam, że czasem przechodzi mi przez myśl, żeby tym wszystkim rzucić i wyjechać w Bieszczady (śmiech). A tak na poważnie, to gdyby nie szkoła, to na pewno praca z ludźmi, nie wyobrażam sobie pracy tylko przy biurku, przed komputerem. Jeżeli nie szkoła, to może sektor handlowy, może jakiś przedstawiciel handlowy, branża turystyczna bądź transport – lubię podróżować (śmiech).
OŻ: A dlaczego szkoła średnia, a nie podstawówka?
DC: Od początku swojej przygody ze szkołą, związałem się ze szkołą średnią. Moją pierwszą szkołą było liceum w Wiśle, później liceum Osuchowskiego, a teraz Szybin i Koper. Poza krótkim epizodem pracy w SP 1 i SP 6 cały czas pracuję w szkołach średnich. Nie wiem, jakby wyglądała na co dzień praca w szkole podstawowej, ale tu gdzie jestem, jest dobrze i nie chciałbym tego zmieniać. Choć zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
AS: Skąd wzięło się Pana zainteresowanie sprawami społecznymi oraz historycznymi? Czy jest ktoś, kto rozpalił w Panu pewnego rodzaju iskrę zapału względem tych dziedzin?
DC: Tak jak już wcześniej wspominałem, strefę moich zainteresowań stanowiły od początku przedmioty humanistyczne. Od zawsze lubiłem i interesowałem się polityką, historią. Czytałem gazety, słuchałem radiowych audycji publicystycznych, czytałem książki, oglądałem telewizję (w tamtych czasach nie było internetu) (śmiech). Jeżeli miałbym wymienić konkretne osoby, które wpłynęły na moje zainteresowanie szeroko pojętą humanistyką, to z pewnością był to mój śp. dziadek, który zawsze się tymi sprawami interesował. To on podsuwał mi artykuły prasowe, a później z biegiem lat prowadziliśmy zacięte dysputy polityczne. Nie mniej ważny był również okres studiów. Miałem szczęście trafić na inspirujących wykładowców, którzy potrafili zachęcić do pogłębienia wiedzy w danym temacie, czytania ciekawych książek, artykułów. Powiedziałbym, że byli wierni Mackiewiczowej zasadzie, że „tylko prawda jest ciekawa” i ja tą drogą staram się podążać. Samo studiowanie filozofii było swoistą iskrą do działania. Nie ukrywam, że blisko mi do nurtu personalistów, a na tym gruncie staram się kierować ideą francuskiego filozofa Jacques'a Maritaina: „Istnieć to znaczy działać, zaś działanie to zmienianie świata”. Maritain przeciwstawiał się bierności, twierdził, że każdy chrześcijanin i w ogóle każdy człowiek powinien żyć aktywnie, uczestniczyć w kulturze, w życiu społecznym i politycznym.
OŻ: Wiemy również, że zajmuje się Pan koordynacją debat oksfordzkich oraz tworzeniem zespołów i możliwości debatowania w szkole. Czy i Pan kiedyś debatował?
DC: Tak, jak wiecie jestem gadułą, lubię rozmawiać, debatować, roztrząsać różne kwestie. Stąd, chyba, bierze się moje zamiłowanie do debat. W szkole średniej, technikum, niestety nie miałem możliwości podebatować, dużo rozmawialiśmy w gronie znajomych, ale to tak prywatnie – nie turniejowo. Tylko raz debatowałem w zorganizowanej formule, ale było to na studiach. Teraz jako nauczyciel oraz w ramach Stowarzyszenia „Wszechnica”, w którym działam, organizuję debaty. Na przykład w ciągu ostatniego miesiąca udało nam się zorganizować debatę z kandydatami na posłów oraz debatę z udziałem uczniów szkół średnich na temat patriotyzmu. Zależy mi na kulturze słowa, merytorycznej i konstruktywnej debacie. Dziś język jest często narzędziem walki i manipulacji. Zależy mi na tym, by język debaty publicznej wyrażał argumenty, a nie negatywne emocje. Można powiedzieć, że w tej działalności przyświeca mi zdanie ks. Kaczkowskiego: „Można się z drugim spierać, kłócić, nawet wkurzać na niego, ale nie wolno nim pogardzać”.
AS: Czy ma Pan jakieś hobby/pasje niezwiązane z życiem zawodowym? Jeśli tak, to co to takiego?
DC: Przede wszystkim przedmiotem moich zainteresowań są zagadnienia z zakresu geopolityki. Lubię czytać książki, artykuły na ten temat, czy oglądać kanały poświęcone tej tematyce na YouTube. A tak ze sfery pozanaukowej, to lubię podróżować oraz interesuje się sportem. Może za bardzo po mnie tego nie widać i zbytniej aktywności na tej płaszczyźnie nie przejawiam (śmiech), ale kiedyś trenowałem piłkę nożną, a dzisiaj lubię oglądać mecze – ogólnie interesuję się sportem i staram się być na bieżąco, przede wszystkim jeżeli chodzi o występy polskich sportowców oraz mojej kochanej FC Barcelony.
OŻ: Czy jest jakaś ważna myśl/motto życiowe, które prowadzi Pana przez życie i jest dla Pana najważniejsze?
DC: Oj, zaskoczyłyście mnie tym pytaniem. Jest trudne. Ogólnie nie mam jakiejś jednej idei, która towarzyszy mi na co dzień, którą staram się kierować w życiu. Oczywiście uważam, że człowiekowi w życiu potrzebny jest pewien system wartości, zasady, których się trzyma, i które są dla niego ważne. W przeciwnym razie zatracamy w sobie pewien zmysł moralny i stajemy się złymi ludźmi. Stąd moje przekonanie, że powinniśmy wychowywać do wartości. Jest kilka myśli, które są dla mnie ważne. Na pewno jest to Herbertowskie przesłanie: “bądź wierny idź” czy myśl Levinasa: “być prawdziwie sobą znaczy być dla Innego”. Należy bowiem być wiernym zasadom i być otwartym na drugiego człowieka.
AS: Ile tak pi razy oko posiada Pan koszul? Jest to pytanie ciekawe dla wielu czytelników, ponieważ nieczęsto można Pana spotkać w zwykłym t-shirtcie.
DC: (Śmiech) Kilka… Sam nie wiem i nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Musiałbym się poradzić i zapytać mojej żony (śmiech). Odpowiem tak: dużo i o wszystkie dba moja kochana żona! A te moje koszule, to takie ważne?
AS: Najważniejsze (śmiech)
OŻ: Na pierwszy rzut oka dla niektórych jest Pan człowiekiem poważnym, czy zawsze tak było? A może było wręcz przeciwnie i był Pan osiedlowym rozrabiaką?
DC: Wyglądam na poważnego? Dziękuję (śmiech). Wiecie, młodość rządzi się swoimi prawami, więc dużo w tamtym czasie się działo. Nie wiem, czy o wszystkim wypada mówić i chwalić się tym (śmiech). Wspominam te lata bardzo pozytywnie, ale szczegółów nie będę ujawniał (śmiech). Ale przyznaję się na wagarach, i to nie jednych, byłem. Imprezki też były fajne (śmiech).
AS: A takie Pana najlepsze wspomnienie z czasów młodości?
DC: Wiadomo, czasy młodości wspomina się z nostalgią, dla mnie przede wszystkim te, które spędziłem się w szkole średniej. W moim przypadku to było technikum, popularna ,,Rolibuda”, czyli dzisiejszy Szybin. Najmilej wspominam czas spędzony ze znajomymi, wspólne wyjścia, zabawy, różne wyjazdy. Dobrze wspominam też czas, gdy grałem w piłkę (“i właśnie znów ta aktywność fizyczna’’ [śmiech]). Jak miałem 18 lat, to poznałem moją żonę, więc lata mojej młodości zdeterminowały całe moje późniejsze życie. Wydaje mi się ono dość szczęśliwe, a to wszystko za sprawą tego spotkania (śmiech). Nie wiem, czy dziś jestem poważnym człowiekiem (śmiech), ale z pewnością, jak miałem 16-19 lat, to na pewno nim nie byłem (śmiech).
OŻ: Jakie jest Pana największe, realne marzenie, które chciałby Pan zrealizować w najbliższym czasie?
DC: Ogólnie uważam, że jestem szczęśliwym człowiekiem, przede wszystkim ze względu na ludzi, którymi się otaczam. Mówię tu szczególnie o najważniejszych i najbliższych osobach w moim życiu, czyli mojej rodzinie – mojej żonie i dzieciach. Oprócz tego, dużo satysfakcji sprawia mi praca w szkole, z młodzieżą. Co do marzeń – lubię podróżować, więc na pewno jest kilka miejsc, które chciałbym zobaczyć. Nie byłem jeszcze nigdy w Rzymie i myślę, że to jest realne marzenie, które mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości się ziści. Marzeniem drugim jest długa podróż po Azji m.in. do Chin oraz do Ziemi Świętej.
AS: Zbliżamy się już do końca naszego wywiadu, więc jako pozytywny akcent, z którym będziemy mogli zostawić naszych czytelników, pytanie ostatnie, a mianowicie – jaka jest Pana rada na dziś dla wszystkich nas, uczniów Kopera?
DC: Przede wszystkim, żebyście wierzyli w siebie, w swoje możliwości i umiejętności, ale też byście mieli świadomość, że życie to nie tylko pasmo sukcesów, ale również możliwe porażki. Normalną rzeczą jest to, że w życiu odnosimy sukcesy i wtedy się nimi cieszymy, ale są też takie sytuacje, kiedy nie dzieje się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Mimo tego ważne jest, abyście wierzyli w swoje możliwości i wokół siebie mieli dobrych ludzi. Rodzinę, przyjaciół, znajomych czy nauczycieli, na których zawsze możecie liczyć i którzy będą wsparciem w tym trudnym czasie. Nie dajcie sobie wmówić, że we wszystkim musicie być najlepsi. Nikt nie jest dobry we wszystkim, ale każdy jest dobry w czymś! Pamiętajcie „istnieć to znaczy działać, zaś działanie to zmienianie świata”. Idźcie więc i zmieniajcie świat na lepsze!
AS, OŻ: Dziękujemy bardzo!
DC: To ja bardzo dziękuję! Tak na koniec, to jak zwykle, przepraszam za moje gadulstwo (śmiech).